Z książki na książkę jest coraz słabsza ta seria. Z interesującego (chociaż nie idealnego) SF stała się... Właściwie nawet nie wiem czym. Wpakowana została do książki każda luźna myśl, jaka autorowi przyszła do głowy, wszystko jest okraszone jakimś pseudopsychologicznym bełkotem nie mającym za grosz sensu. Całość fabuły, jaka została rozegrana na kartach tej części, da się zawrzeć na tylnej stronie okładki. Nie wiem, do czego dąży autor, bo seria zaczynała się z kompletnie innego miejsca i praktycznie wszystkie wątki, które przyciągnęły mnie do niej przestały istnieć. Nie ma już znaczenia, że bohater był gamedeckiem (epizod na Ziemi można streścić "przyjechał, obejrzał, pojechał"), jego sytuacja "rodzinna" i rozterki emocjonalne również przestały cokolwiek znaczyć. Już w poprzedniej części było gorzej, ale tą już kończę serię. Daję dwie gwiazdki tylko dlatego, że autor potrafi zbudować akcję i ma dobry warsztat. Szkoda tylko, że tak się okleił od własnego pierwotnego konceptu.

Nie tak spektakularne jak poprzednie tomy ale słucha się przyjemnie.

Cholera, co trzeba mieć w głowie żeby napisać tak złożone dzieło!

👍